wtorek, 30 września 2014

Płyn micelarny do demakijażu │Caudalie ♥

Witajcie,

Ciekawa jestem, czy też tak macie, że jak coś Wam przypadnie do gustu, to chcecie wszystkim szybko o tym powiedzieć? A jeśli jakiś kosmetyk się nie spisał, bądź co gorsza narobił szkód - to zwlekacie niesamowicie z recenzją? Bo mnie się taka tendencja trzyma, nie wiedzieć czemu.
Jednak dziś pokażę Wam moje niedawne odkrycie, którego właściwie dokonałam dzięki Ines. Aga podarowała mi kiedyś miniaturę płynu (dziękuję jeszcze raz ♥), o którym trochę poopowiadam poniżej. Jeśli macie ochotę poznać, moją opinię o Płynie micelarnym Caudalie, serdecznie zapraszam dalej...


credits: by me

Producent:
Płyn micelarny jednocześnie oczyszcza i usuwa makijaż twarzy i oczu, nawet najbardziej wrażliwych. Nawilżona i ukojona skóra jest dobrze oczyszczona i delikatna w dotyku. Formuła o wysokiej tolerancji, testowana pod kontrolą dermatologiczną i okulistyczną. Bez mydła. Hipoalergiczna. Przeznaczona do wszystkich typów cery, także wrażliwej.


Skład:
Aqua, Glycerin, Poloxamer 188, Vitis Vinifera Fruit Water, Capryl / Capramidopropyl Betaine, Cocoyl Proline, Methylpropanediol, Sodium Chloride, Polyaminopropyl Biguanide, Parfum, Chamomilla Recutita Flower Extract, Caprylyl Glycol, Vitis Vinifera Juice, Sodium Hydroxide, Citric Acid,  Phenylpropanol, Sodium Benzoate, Pottasium Sorbate.



Tak , jak wspomniałam we wstępie, pierwotnie testowałam miniaturę (50 ml) tego micela. Jako jedyny, spośród naturalnych płynów Caudalie mnie zaintrygował. Niezwłocznie nabyłam pełnowymiarowe opakowanie - 200 ml...



Otrzymujemy solidną, zielonkawą, plastikową butelkę z przeźroczystą wodą. Dozownik, w postaci nie za dużej dziurki, dobrze spełnia swoją praktyczną funkcję. Pozwala na wygodne aplikowanie preparatu na wacik - bez większych ubytków...




Zapach jest wyrazisty, acz niezwykle orzeźwiający, ale nie przeszkadza i w najmniejszym stopniu nie drażni nozdrzy. Ogromnie mi przypadł do gustu. ♥
Jednak najważniejszym jest, niesamowite działanie micela:). W moim wypadku, radzi sobie doskonale z demakijażem oczu i twarzy - dotyczy to również kosmetyków wodoodpornych, np. kredka Sephory. Nie mam potrzeby brutalnego pocierania wacikiem oka. W ciągu kilku delikatnych ruchów, kredki, tusze, cienie etc. znikają z powierzchni oka. Nie lepi się, nie pozostawia dziwnej warstwy. Raczej odświeża i orzeźwia, niczym rosa o poranku:).
Ponieważ mam wrażliwe oczy, zwracam szczególną uwagę na działanie kosmetyków, w tych  okolicach. I znowu, płyn wcale nie podrażnia, nawet minimalnie, nawet, jeśli przypadkowo dostanie się do oka. Moja delikatna, skora do podrażnień cera staje się ukojona i bardzo dobrze przygotowana do dalszej pielęgnacji.
Miałam już kilka eco płynów micelarnych - klik, jednak ten bije je wszystkie "na głowę" i na tę chwilę, pozostaje moim zielonym ideałem.
Jestem zdania, że zasłużył na szansę. Być może nie u każdej z Was, tak się świetnie spisze, ale zdecydowanie warto przetestować. Bo może okazać się taką perłą, jaką jest dla mnie:)...


Cena: ok. £15 (swój nabyłam za ok. £12); w Pl - ok. 50 zł/200 ml



Znacie się z tym płynem Caudalie?
A może testowałyście inne ,zielone micele?
Dajcie proszę znać w komentarzach:).

pozdrawiam

poniedziałek, 29 września 2014

Konkurs z Femi

Witajcie,

Mam dziś nietuzinkową przyjemność, zaanonsować Wam wspaniały konkurs, w którym wszyscy zwyciężają! 
Wraz z Panią Hanią, w jak zwykle przyjaznej atmosferze, przygotowałyśmy dla Was zadanie. Pani Hania wybrała nagrody. Nagrodą główną są Śmietanki Aqua Express - które otrzymają aż 3 osoby. Natomiast dla wszystkich uczestników konkursu - kod rabatowy na zakupy w Femi:)...
 

 
 
Zapraszam do zapoznania się z Regulaminem konkursu i wypełnienia prostego formularza zgłoszeniowego, w którym m.in.,  należy odpowiedzieć na pytanie konkursowe...


Regulamin konkursu

  1. Organizatorem konkursu jest Patrycja Pieguska. Konkurs realizowany jest na podstawie niniejszego regulaminu i zgodnie z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa.
  2. Fundatorem nagród jest firma Femi. Nagrodę stanowią produkty (3x Śmietanka Aqua Express), każda o wartości 86zł - dla 3 osób. Dodatkowo kupony rabatowe -20% dla wszystkich uczestników konkursu i na cały asortyment sklepu Femi - także każdy wygrywa:D. Kupon do wykorzystania 20 i 21 października 2014 roku.
  3. W konkursie mogą wziąć udział Czytelnicy bloga Kosmetycznej Wyspy.
  4. Uczestnicy zostawiają w komentarzu odpowiedź na postawione pytanie i niezbędne dane.
  5. Zamieszczając komentarz, Uczestnik zgadza się z warunkami Regulaminu i wyraża zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z ustawą o Ochronie danych osobowych (Dz. U. Nr 133 poz. 883).
  6.  Ostateczny termin zgłaszania się w konkursie mija 13.10.2014 roku, o godzinie 24.00.
  7. Spośród wszystkich zgłoszeń, wybierzemy 3 zwycięzców. Wyniki ogłoszę w ciągu 5 dni od zakończenia konkursu. Nagroda zostanie wysłana pocztą. Na dane adresowe do wysyłki, czekam do 7 dni od ogłoszenia wyników. Konkurs obejmuje Unię Europejską.
  8. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 19.11.2009 roku o grach hazardowych (Dz. U. 2009 nr 201 poz. 1540 z późn. zm.).
  9. Regulamin obowiązuje od momentu rozpoczęcia konkursu do jego zakończenia.
  10. Uczestnicy konkursu zobowiązują się do Obserwowania bloga Kosmetyczna Wyspa. Polubienia Fan Page'ów: Femi i Kosmetyczna Wyspa. Poinformowania o konkursie inne osoby, poprzez udostępnienie banera w wybranym miejscu. Podania adresu mailowego i odpowiedzi na zadane pytanie, w maksymalnie 2-3 zdaniach - to bardzo ważne.
  11. Zastrzegamy sobie prawo, do nie przyjęcia zgłoszenia bez podawania przyczyny, zwłaszcza, jeśli zgłoszenie nie będzie kompletne.


Serdecznie Was zapraszam do udziału w konkursie
- naprawdę warto:).

pozdrawiam


niedziela, 28 września 2014

Tydzień w obiektywie │09

Witajcie,

Doszłam do wniosku, że "Tydzień w obiektywie" niekoniecznie musi się pojawiać każdej niedzieli. Bywa czasem tak, że w tygodniu nie napiszę wielu notek i mam wtedy wrażenie, że na wyspie są tylko zdjęcia z minionego tygodnia;). A po co przynudzać.
Bywa też, że nawet nie znajdę tylu zdjęć, bo na Instagramie jestem od niedawna i też jakoś specjalnie nie mam w zwyczaju wszystkiemu, w każdej sytuacji cykać fotki;). Zatem umownie, seria "Tydzień w obiektywie" to faktycznie będą kadry z mego życia, przeważnie publikowane w niedzielę, ale nie z jakąś rygorystyczną częstotliwością. Staram się także, by to nie były wszystkie zdjęcia z Insta, a jeśli, to dokładam bonusik:P... Zatem startujemy...



  • z apetytem zjedliśmy prawdopodobnie ostatnią zupę-krem ze szparagów, także pożegnalne danie;),
  • to tak jeśli ktoś nie zauważył, że mamy jesień;) - osobiście już zaczęłam ją zapraszać do domu:),
  • maseczki dostane w "funciaku" - made in Poland:D,
  • mini lakier Orly z Cosmopolitan - lubię te dodatki do gazet,
  • z sercem prosto z lodziarni, o której więcej napiszę przy lodach...



  • lubicie jesień? U nas jest zaskakująco piękna i ciepła:),
  • hah rozważam rozpoczęcie gry w krykieta - zważywszy na posiadanie, omyłkowo nabytego oleju lnianego do pałek krykietowych:P - miał być do włosów,
  • przepyszne curry, które podali nam wczoraj żołnierze z naszej miejscowej Akademii Wojskowej - jeśli żołnierze jedzą tak smacznie, to śmiało mogę zostać żołnierzem:P,
  • sok,
  • otworzyli u nas lodziarnię Creams - ponoć Anglicy mają na jej punkcie fioła. Poszliśmy sprawdzić dlaczego...:).


Mam nadzieję, że tej jesieni, wszelkie wirusy omijają Was wielkim łukiem.
A jeśli nie, to chociaż męczą krótko i odchodzą w siną dal...
Życzę słonka na kolejny tydzień:).

pozdrawiam


czwartek, 25 września 2014

Enzymatyczny peeling z ziołami │Organique

Witajcie,

Prawdopodobnie o swojej miłości do Organique już nie muszę wspominać, bo głoszę wszem i wobec;). A obecność w butiku marki jest czystą przyjemnością. Unoszące się cudowne zapachy, kolorowo obstawione pułki, przyjemna obsługa. W takich okolicznościach moja, odporność na marketing znacznie  słabnie;).
Ale, ale, czasem na blogach czytam, jak autor pisze, że Organique to kosmetyki naturalne... I tu uwaga! Niestety, w Organique możecie nabyć także produkty z tradycyjnymi składami, czyli nie wszystkie proponowane przez firmę kosmetyki są "czyste". Nie twierdzę, że są złe oczywiście, tylko jeśli zależy Wam głównie na zielonych składach, to spokojni możecie być, wybierając specyfiki oznaczone Safe Formula - a ku mojej radości tych przybywa:)... Jeśli tej formułki brakuje na etykiecie, proponuję zerknąć w skład, czy po prostu dopytać...

A teraz już tytułowy  Enzymatyczny peeling z ziołami Organique z serii Basic Cleaner. Jeśli macie chęć dowiedzieć się, jak się u mnie sprawował, zapraszam dalej...



Producent:
Peeling enzymatyczny, przeznaczony do każdego typu cery, nawet wrażliwej i alergicznej, wykorzystujący doskonałe właściwości eksfoliujące enzymów z owoców papai i ananasa. Jego działanie złuszczające wzmocnione przez zostało przez koktajl kwasów owocowych o niewielkim stężeniu. W trakcie zabiegu kaolin wnika w pory skóry i oczyszcza je z nadmiaru sebum i zanieczyszczeń. Połączenie tych surowców w jednym preparacie zapewnia delikatne, a zarazem optymalne oczyszczenie. Odpowiednią ochronę skóry gwarantują ekstrakty ziołowe z krwawnika, prawoślazu i melisy, łagodzą i zapobiegają podrażnieniom. Kompleks Regucea pozyskiwany z ziaren jęczmienia wykazuje dużą skuteczność w walce z problemami skóry naczyniowej. Hamuje reakcje zapalne, redukuje zaczerwienienia i w znacznym stopniu przyczynia się do poprawy wyglądu skóry. Po zabiegu cera odzyskuje blask i jest doskonale przygotowana do dalszej aplikacji kosmetyków.


Skład:
INCI: Water, Kaolin, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Caprylic/Capric Trigliceride, Brassica Campestris Oleifera Oil, Talc, Citric Acid, Lactic Acid, Mannitol, Papain, Bromelain, Glicolic Acid, Spent Grain Wax, Isomerized Linoleic Acid, Behenic Acid, Palmitoyl Tripeptide-5, Propylene Glycol, Achillea Millefolium Extract, Althaea Officinalis Root Extract, Melissa Officinalis Leaf Extract, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Potassium Hydroxide, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum, 2-(4-Tert-Butylbenzyl) Propionaldehyde (Lilial), Hexyl Cinnamaldehyde, Hydroxycitronellal, Linalool, Geraniol, Citronellol, Limonene, Isoeugenol, Citral.



Charakterystyczny, dla Organique, plastikowy słoik, mieści 100 ml peelingu. Posiada idealną konsystencję, niezwykle gładko rozprowadzającą się po twarzy... I niesamowicie przyjemny aromat - to właśnie cechuje także produkty tej marki - niebanalne, przyciągające nosy zapachy:). Tutaj, wyczuwam świeże zioła, ale jakoś tak "ciepło" doprawione... Gdzieś wyczytałam, że zapach przypomina ziołową herbatę, to dodam tylko, że lekko przestudzoną i z aromatycznym miodem...




Stosuję "po bożemu" - czyli według wskazówek producenta, masując 5 minut twarz. Zastanawiam się jednak, czy nie obrać innej taktyki, ze względu na zdarzające się zaczerwienienia -  mimo, że produkt przeznaczony jest też dla delikatnych wrażliwców. Zatem wnioskuję, że albo trę za długo, albo za mocno. Spróbuję teraz 3 minuty potrzymać na licu, a kolejne 2 masować. 
Tak czy siak, efekt jest widoczny i bardzo przyjemny. Po zabiegu, twarz jest wyraźnie oczyszczona, niesamowicie gładka i miła  w dotyku.
Wydajność jest ogromna, stosuję ze 2 miesiące, a końca nie widać... Peeling mieści się w mojej kategorii kosmetyków zdecydowanie wartych uwagi;)... Powyższy otrzymałam od Ines - dziękuję kochana, wiesz co dobre:)...
Pewnie się zorientowaliście, Organique ma już swój sklep on-line http://organiquecosmetics.com/... Jednak jestem niepocieszona, bo wchodząc z UK, sklep nie funkcjonuje dobrze, np. nie widzę cen i chyba niektórych produktów - tego peelingu nie widzę, a Wy?

Cena: ok. 80 zł



Lubicie peelingi enzymateyczne?


pozdrawiam


wtorek, 23 września 2014

Relaksujący Olejek do Kąpieli Pat&Rub │Off topic - deal życia

Witajcie,

Któż nie lubi (jeśli tylko czas pozwala), zanurzyć się w ciepłej, aromatycznej kąpieli z kieliszkiem wina w dłoni? Uwielbiam się tak taplać, co prawda po ten kieliszek, sięgam zdecydowanie rzadziej;). Nie mniej, każdą kąpiel nieco sobie umilam - przyjemnym zapachem, blaskiem świec etc.. Jednym ze specyfików po jakie wtedy sięgam, są różnego rodzaju (czasem i przeznaczenia) olejki. O jednym z nich możecie przeczytać poniżej, czyli tytułowy Relaksujący Olejek do Kąpieli Pat&Rub...



Producent:
Relaksujący Olejek do Kąpieli zapewnia błogie chwile pod prysznicem lub podczas kąpieli w wannie. Zapach duetu trawa cytrynowa i kokos odpręża ciało i zmysły.
Ekologiczny Olejek odświeża, odżywia i nawilża skórę. Tłoczone na zimno oleje z oliwek i słonecznika oraz naturalna witamina E nawilżają i ujędrniają skórę, a także łagodzą podrażnienia. Naturalny olejek z trawy cytrynowej poprawia wygląd skóry: wygładza ją i oczyszcza. Odświeża umysł i sprawia, że skóra przyjemnie pachnie.
Wlej do wanny nakrętkę (około 40 kropli) lub dwie relaksującego olejku do kąpieli. Pod prysznicem - pod koniec kąpieli - rozprowadź niewielką ilość kosmetyku na ciele, lekko spłucz ostatnimi strumieniami. Olejek doskonale nadaje się również do masażu ciała ostrą rękawicą.


Skład:
Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Polyglyceryl-3 Palmitate, Glyceryl Caprylate, Parfum, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Cymbopogon Citratus Herb Oil, Citral, Linalool.



Swoje 200  ml olejku, zużyłam błyskawicznie. Ale przez czas, w którym stał na wannie w gotowości - zdecydowanie był "ozdobą". Porządna, oszroniona butelka, z nienaganną etykietą (mimo ciągłej styczności z wodą, do końca zachowała wygląd i fason) i barwa olejku, nie bez kozery przyciągały uwagę...

Na zdjęciu, kolor jest nieco intensywniejszy, niż w rzeczywistości...

 
Etykieta nie okala całkowicie flaszki, co daje możliwość podejrzenia, ile jeszcze nam tej przyjemności zostało;). Ogromnie chwalę estetykę i trwałość całości. Za to wielkie brawa dla firmy. Uwielbiam taką dbałość o szczegóły.
Przechodząc do części użytkowej - olejek wlewałam bezpośrednio z butelki i "na oko", w zależności od humoru. Przyjemny, subtelny aromat, podobny do pozostałych kosmetyków z serii (a przynajmniej do balsamu do rąk czy stóp), jednak delikatniejszy. Roznosi się po całej łazience, błyskawicznie wprawiając nas w dobry, leniwy, kąpielowy nastrój;)...

Aromat trawy cytrynowej i kokosa - tego drugiego osobiście prawie nie wyczuwam...


Mieszanka bazująca na oleju słonecznikowym i oliwie z oliwek świetnie pielęgnuje naszą skórę, podczas kąpieli i myślę, że także chwilę po;). Jednak olejek nie jest jakoś specjalnie tłusty, zatem, gdy chcemy osiągnąć porządny rezultat nawilżenia - dozujemy odpowiednio większą jego porcję. I właśnie tutaj w zależności od tego, czy miałam zamiar potraktować się potem masłem czy nie, manipulowałam ilością.
Po kąpieli, ciało otula delikatna woń, a samo jest przyjemne w dotyku, chciałoby się rzec "miękkie, jak aksamit":). Producent  poleca olejek także do masażu, jednak nigdy go tak nie używaliśmy...
Z ciekawostek to powiem Wam, że olejek ów jest niezwykle fotogeniczny, lol - też bym tak chciała - w każdym ujęciu mu do twarzy;).

Jeśli macie chrapkę na ten piękny i praktyczny kosmetyk, pamiętajcie o wielu, częstych promocjach w Pat&Rub. Ten oczywiście też nabyłam w takiej ofercie:), dlatego nie pamiętam już ceny...


Cena regularna: 69 zł


Znacie się z olejkami Pat&Rub?
Jeśli macie ochotę, mogę kiedyś spróbować odtworzyć recepturę,
tak, jak uczyniłam to z peelingiem - tutaj...
Dajcie proszę znać:).



Off topic - deal życia

A teraz coś Wam opowiem...
Zacznę od tego, że nie, wcale nie jestem z siebie dumna. Jednak zdaje mi się, że każdemu z nas zdarzają się różne, dziwne, wpadki czy przypadki  - nie wiem tylko czemu odnoszę wrażenie, że ja to się głównie po to urodziłam, by je kolejno zaliczać;).
Ale do rzeczy. W którymś momencie naszego życia, mąż zamawiał pokrowiec do swojego telefonu. Zbierając oleje do mikstury przeciw wypadaniu włosów, podpięłam się pod zamówienie i na szybko wyszukałam olej lniany. Dodatkowym atutem dołączenia czegoś do zamówienia, była darmowa przesyłka:).
Listonosz dziś mi dostarczył olej - super, błyskawica swoją drogą.
Oglądam, cieszę oczy...
Etykieta krzyczy Raw Linseed Oil. A w składzie widnieje 100% Pure Linseed Oil - i tak brzmiał tytuł kosmetyku na stronie. Wszystko cacy, tylko czemu doczytuję (po angielsku, bo zamawiam w UK), że po kontakcie ze skórą natychmiast zmyć wodą z mydłem? - tego jest więcej, ale to najszybciej skumałam.
Lol, olej z wiesiołka, to Ty? Dziwne - rozpoczął się intensywny proces myślowy i szczegółowe oględziny... Co to za olej lniany, którego nie mogę dodać do mikstury do włosów?! Jest jakiś certyfikat - hm. I jest info Cricket Bats (:P) - wkradł się niepokój. Co olej lniany ma wspólnego z krykietem i jak to możliwe, że dopiero to zauważyłam?

Zaczynając od końca: pośpiech, pewność, że olej lniany to albo do ust, albo na twarz (zanim kupiłam wiele naczytałam się o właściwościach, ale w moich rejonach tematycznych o krykiecie nie było mowy, bo zapewne wzmożyłabym czujność), roztrzepanie, brak doskonałej znajomości języka (dla mnie to często jeszcze obce słowa - zanim zrozumiem, muszę niestety często pomyśleć), okazyjne zamówienie, a nie w sklepie kosmetycznym  i wreszcie oszczędność - na przesyłce.
Dodatkowo, dotychczas -  pojęcia "pure" i "raw" - nierozłącznie kojarzyłam z kosmetykami i jedzeniem... a tu proszę, warto te horyzonta jednak poszerzać...
 
Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy przy pomocy Google doszłam do tego, że nabyłam olej do kijków krykietowych hahaha

A co ma wspólnego z krykietem? - Otóż ma bardzo wiele, ale, że ja sportowa nie jestem, poza stepowaniem (czy zumbą) i zerkaniem na piłkę, zresztą "kątem oka" (tylko mundiale etc.), to nie wiedziałam. Wzmiankę o tym znalazłam po wpisaniu "kije do krykieta" w Wikipedii...

Nie mogłam uwierzyć, serio? No ludzie, tego jeszcze nie grali... Jak można kupić sobie olej lniany, z przeznaczeniem do pałek od gry:P - co nie można? Kolejny raz widzę, że wiele można;)... A zabawę wzmożyła jeszcze Tanika, zadając mi pytania: "Do jakich kijków?, "Żartujesz?" etc... no ale suma summarum przyznała mi laur dealu życia:P - bezcenne.

:)


Wnioski się same nasuwają prawda?
A jeśli jeszcze nie, proponuję powrót do akapitu: "Zaczynając od końca".


pozdrawiam

sobota, 20 września 2014

Szampon i odżywka do włosów Luvos │ Wyniki rozdań

Witajcie,
Wiecie, naszło mnie dziś na tajskie "żarcie";). Miałam przyjemność skosztować na mieście Pad thai i drugą potrawę, ale niestety nie pamiętam oryginalnej nazwy - to był jakby kurczak z trawą cytrynową. Niniejszym mam do Was prośbę, jeśli znacie fajne przepisy na tajskie potrawy (WAŻNE - ze względu na dziecia  nie ostre), bardzo o nie proszę. Podobnie, jeśli macie ciekawe miejsca w sieci z  takowymi - to co znalazłam w Internetach, to tyci tyci, w sumie tylko jedną super stronkę mam... ale zawsze mogę nie tak szukać przecież...

A teraz do rzeczy. Dziś Wam pokażę produkty do włosów marki Luvos (której maseczki do twarzy są świetne - polecam), szampon i odżywkę. Przedstawiam je razem, bo akurat używałam jednocześnie:). Zaczniemy od szamponu...



Producent:
Delikatnie oczyszcza włosy, nadając im zdrowy wygląd. Skomponowany na bazie glinki mineralnej Luvos, bogatej w wartościowe minerały i pierwiastki śladowe. Podczas mycia glinka wiąże nadmiar sebum, usuwa martwe łuski i zanieczyszczenia. Cenny olej z organicznego rzepaku chroni włosy przed przesuszeniem i łagodzi podrażnienia.
Szampon z glinką mineralną Luvos jest łagodnym preparatem, stabilizującym pH skóry głowy i przywracającym naturalną równowagę. Przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju włosów, zwłaszcza przetłuszczających się i do włosów z łupieżem. Może być również używany do włosów farbowanych.


Skład:
Aqua, Sorbitol, Glycerin, Coco glucoside, Loess, Sodium lauroyl lactylate, Zea mays oil, Disodium cocoyl glutamate, Sodium cocoyl glutamate, Sodium coco-glucoside tartrate, Parfum (natural essential oils), Kaolin, Xanthan gum, Tocopherol, Canola oil, Helianthus annuus (sunflower) seed Oil, Citric acid, Geraniol*, Limonene*, Linalool*



Szampon Luvos to 200 ml mazi (w tym wypadku dosłownie), o niezidentyfikowanym dla mnie kolorze, a przynajmniej rozpoznanie nie nadaje się do publikacji. Najlepiej zobaczcie sami, zdjęcie nie jest przekłamane...



Konsystencja i kolor jednocześnie, to mówiąc delikatnie rzadkawe błoto o fatalnym zapachu - niestety. Żadne tam trawiaste czy gliniaste naturalne nuty, a jakiś trudno do wytrzymania dla mego nosa smrodek. Ale i smrodek ścierpię, skoro jest glinka mineralna pochłaniająca sebum i delikatny, jak muśnięcie motyla tra la la la . Zatem hm, czy na pewno?
Otóż, od początku - szampon się słabo pieni (to mi akurat jakoś nie przeszkadzało), za drugim myciem szło mu lepiej:). Jednak za każdym razem miałam odczucie niedomytych włosów. One byly czyste i jednocześnie bardzo tępe w dotyku, jednak dyskomfort pozostawał.
Bardzo trudno nim zmywać oleje, musiałam zużywać ogromną ilość szamponu, by faktycznie sobie względnie poradził, co pociąga za sobą niewydajność. W odniesieniu do tej tępości, bez odżywki ani rusz.
Zatem tuż obok słabego jak na mój gust delikwenta, stała identyczna tuba z Rewitalizującą odżywką Luvos...



Producent:
Zapewnia intensywną pielęgnację, dzięki której włosy stają się gładkie i lśnią jedwabistym połyskiem. Minerały i pierwiastki śladowe zawarte w glince Luvos poprawiają mikrokrążenie, a organiczny olej rzepakowy wspiera proces rewitalizacji i przywrócenia równowagi skóry głowy. Odżywka zawiera proteiny z pszenicy oraz cenny olej pracaxi (pracachy oil), które ułatwiają rozczesywanie i zwiększają objętość włosów.
Olej z owoców pracaxi odżywia włosy zapewniając odpowiedni poziom nawilżenia i sprawia, że włosy pięknie błyszczą.


Skład:
Aqua, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Zea Mays Oil, Sorbitol, Loess, Inulin, Glyceryl Stearate Citrate, Betaine, Kaolin, Hydrolyzed Wheat Protein, Pentaclethra Macroloba Seed Oil (pracachy oil)**, Canola Oil, Zinc PCA, Helianthus Annuus (SunFLower) Seed Oil**, Tocopherol, Xanthan Gum, Levulinic Acid, P-Anisic Acid, Sodium Levulinate, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Parfum*, Limonene*, Linalool*

* z naturalnych olejków eterycznych,
** z kontrolowanych upraw biologicznych.



Także w tym wypadku mamy do czynienia z błotnistą mazią w ilości 200 ml. Obie tuby stosunkowo wygodne w użyciu, przede wszystkim miękkie, co ułatwiało wydobywanie specyfików...



Tym razem zapach nie zabija, nawet był przyjemny, właśnie taki naturalny, może ciut ziemisty. Konsystencja zbliżona do tej w szamponie. Z ilością nie ma co przesadzać, bo się przelewa niestety. Efekt w przypadku odżywki także zdecydowanie lepszy:). Nawilżała i niwelowała sztywność spowodowaną poprzednikiem. Nawet polubiłam, ale z racji stosowania przed nią szamponu Luvos, który potęgował szorstkość czupryny, sięgałam jeszcze po coś sprawdzonego;)...

Nie sądzę bym kiedykolwiek chciała powtórzyć przygodę z tymi kosmetykami. Jak na razie najlepsze w kategorii szampon okazują się kosmetyki Alverde. Miłe wspomnienia mam też z Australian Organic - ale zdobycie tego w UK graniczy niemal z cudem... 


Cena: swoje produkty otrzymałam (za co dziękuję serdecznie Toniu:*), nie wiem czy są dostępne w UK - nie szukałam, a w Pl: szampon, odżywka - ok. 35 zł.
Jakie znacie dobre (myjące i nie nadające szorstkości) 
naturalne szampony do włosów?




I na koniec mała wisienka, albo dwie;). Wyniki obu minionych rozdań, zatem zaczynamy...






W sumie wygrała Aga, ale bardzo długo czekałam na odzew... niestety cisza. Szkoda...

Zatem, zestaw Alverde poleci do:
także za to, że chce Ci się tutaj wracać:)...
Serdecznie gratuluję!
poproszę o adres na maila:
Jako, że suma summarum długo czekaliście na ostateczne rozstrzygnięcie, postanowiłam (tak spontanicznie) sprawić przyjemność jeszcze dwóm osobą za piękne wypowiedzi i są to:
dziewcyzny proszę o namiary, tutaj:






Bez zbędnego przedłużania, kilka słów wplotę na sam koniec;) Zwycięzcą zostaje:

...ciekawe, jak mam to zrobić? Mam dwa pierwsze miejsca i nijak nie chce mi wyjść inaczej, zatem nie pozostaje nic innego, jak nagrodzić obie przemiłe Panie, zbliżonymi do siebie zestawami. Z tym, że widoczny na banerze poleci do:


także za to, że doskonale rozpoznajesz upodobania autorki tejże Wyspy;)


Natomiast nagroda niespodzianka, znajdzie dom u:


także za to, że czytając Twoje słowa śmiałam się w głos. Już widzę te "hydranty z olejami" haha
A może to taki biznes plan? Byłoby lol.


Standardowo - gratuluję serdecznie!
I proszę o adresy, na maila:



Podsumowując krótko, oba konkursy (akurat w obu padło podobne zadanie/pytanie), to powiem Wam, tak:  JESTEŚCIE NIESAMOWICI. Prawie każdy dostrzega coś innego tutaj, każdy bierze, to co jemu przydatne, ale wszyscy widzicie, że na Wyspie jest Pieguska, która Was pokochała, ba uzależniła się od Was. Ogromnie się cieszę, że me starania i zamiary są wyraźnie widoczne, to chyba najlepszy doping, by to wszystko robić jeszcze lepiej i jeszcze wyraźniej... Bardzo się cieszę, że tutaj się dobrze czujecie... Chciałabym jeszcze tyle powiedzieć... tyle podziękować...byście poczuli tę radochę, co ja... Ale mając  tendencje do przekombinowywania, zatem podsumuję jednym jeszcze zdaniem...

Wszystkim blogerom, nie tylko urodowym, życzę tak wspaniałych Czytelników, jakich sama posiadam...


pozdrawiam



edit:

Widzę, widzę, jak uczestnicy rozdań, opuszczają Obserwatorów:P. Proszę, zatem więcej nie brać udziału w moich rozdaniach i konkursach. Powiem więcej, dla osób, co w ten sposób podchodzą do tematu Kosmetyczna Wyspa, nie jest dobrym miejscem. Pod palmami też mogą się czaić potwory:P. Niestety, choćbym chciała, nie jestem w stanie nagrodzić wszystkich...

Wkrótce nowa zabawa - prawdopodobnie na Fb...:)


czwartek, 18 września 2014

Zużycia minionego misiąca │Sierpień - denko

Witajcie,

Śmiem twierdzić, że chyba jestem ostatnią osobą, która pokazuje puste pojemniki z sierpnia;) Jednak mnie to wcale nie przeszkadza, bo lepiej późno niż wcale przecież.
Ilość nie powala, ale tak jest zawsze, kiedy wyjeżdżam. Po prostu przekładam kosmetyki do mniejszych opakować, a te często wyrzucam na wakacjach, albo kupuję coś na miejscu etc.. I wreszcie ta pielęgnacja na wakacjach jest nieco inna, ale do rzeczy. Oto wykończone w minionym miesiącu...


Tradycyjnie - Legenda:

  • kolor zielony - produkt godny uwagi, chętnie do niego wrócę...,
  • kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...,
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)...





  1. Maska do rąk Alverde - więcej znajdziecie tutaj. Ogólnie maska i peeling do rąk to dla mnie gadżet.
  2. Peeling do rąk Alverde - wszystko dokładnie, jak wyżej, łącznie z linkiem;).
  3. Żel do kąpieli Alterra - jeden z najlepszych żeli z tej firmy, o przyjemnym zapachu, więcej - tutaj.
  4. Tonik z algami Alverde - ogólnie kosmetyki do twarzy Alverde, to dla mnie w większości niewypały. Wyczuwam alkohol (który rozumiem po co tam jest), ale mnie często podrażnia. O toniku tutaj co nieco pisałam.
  5. Odżywka do włosów Alterra - zaraz po rumiankowej pomadce, to bodajże najlepszy produkt Alterry. Nie wiem, czy jeszcze będę do niej wracać, bo znalazłam jednak ciekawsze, jak np. Sukin z proteinami:). Aczkolwiek na pewno jest godna uwagi i jeśli akuratnie dysponujemy skromnym budżetem - to chyba najlepszy wybór, przy tym składzie i działaniu - recenzję znajdziecie tutaj.
  6. Tonik The Body Shop z certyfikowanej, naturalnej linii Nutriganics - kompletnie nie moja bajka. Tonik w postaci żelu, której nie znoszę. Wrażenie klejenia wrr. W ogóle ta seria, mimo najszczerszych chęci coś do mnie nie przemawia. Mam ten zestaw - tutaj. Chyba jeszcze najbardziej odpowiadają mi kremy, choć nie na tyle, bym sięgnęła po pełnowymiarowe opakowania;).
  7. Masło SOS a'la Green Love - niezwykle skuteczny produkt, który sama robię. Z przyjemnością do niego wracam. Recepturę i działanie znajdziecie tutaj.
  8. Olej Arganowy - tu chyba za wiele nie muszę mówić. Mój must have, A jeśli ktoś ma ochotę dowiedzieć się co, jak i dlaczego, zapraszam do lektury w tym poście.
  9. Maseczka do włosów Lavera - nie zła, jednak pachnie  różą, a jak wiecie to nie moja bajka.
  10. Olejek Passiflora Femi - hicior:). Jeden z lepszych olejków, które testowałam. Pisałam o nim w recenzji - tutaj. Aktualnie stosuję olej z opuncji figowej i przyznaję, że także jest bardzo dobry:).
  11. Balsam do rąk Pat&Rub - bardzo lubię te balsamy z P&R. Pisałam o jednym tutaj. Jednak rewitalizująca seria mi nie odpowiada. Ale trawa cytrynowa, czy seria otulająca są wspaniałe i po te zapachy chętnie sięgam, także w formie balsamów do rąk:).
  12. Maseczka do twarzy Cattier - dobry produkt. Jeśli będę miała okazję i nie znajdę po drodze lepszej alternatywy, chętnie wrócę. O kosmetyku pisałam tutaj.
  13. Balsam po goleniu Alva - małż twierdzi, że dobry, jednak nadal szuka swojego naturalnego ideału:).
  14. Odżywka do włosów Luvos - dla mie to dziwaczek, choć odżywka lepsza od szamponu z tej serii, na pewno nie powrócę. Ani zapach, ani działanie mnie nie przekonały.
  15. Krem do rąk Dr. Scheller - nie zły i wart spróbowania, jednak znam większych przyjemniaczków, choćby balsamy do rąk z P&R. Recenzję kremu znajdziecie tutaj.
  16. Płyn micelarny z Bio Beauty by Nuxe - powiew egzotyki bym rzekła, niestety nie warty grzechu. Dlaczego, możecie dowiedzieć się z recenzji.
  17. Zestaw próbek kremów Pai - o którym kompletnie nie potrafię się wypowiedzieć:P.
  18. Kula do kąpieli Organique - geniusz! Jeśli chcecie wiedzieć czemu chodźcie poczytać tutaj:).
  19. Dezodorant So Bio Etic - według mojego męża średni. Bardziej mu odpowiada z drzewem herbacianym od dr.Organica.


To byłoby na tyle w temacie pustych opakowań.
A jak Wasze zużycia?


Wkrótce ogłoszenie wyników Wakacyjnego Rozdania z Alverde - bądźcie czujni:).
Natomiast, jeśli chodzi o Rozdanie z Alverde - Agnieszka się nie zgłosiła, a czekam wyjątkowo długo. Zatem jeszcze  raz wybiorę osobę, która otrzyma nagrodę:).
Wyniki podam razem.


Aaa i zapomniałabym, a bardzo chciałam Wam o czymś powiedzieć:).
Ola, na swoim blogu, zorganizowała fantastyczną akcję Czytam Składy,
która pozwoli nabyć nam nietuzinkową wiedzę - samodzielnie i z Jej pomocą.
Oczywiście dołączyłam do akcji i Was serdecznie zapraszam:).


http://arsenicmakeup.blogspot.co.uk/2014/09/akcja-czytam-skady.html
 

pozdrawiam

poniedziałek, 15 września 2014

Tonik, peeling i maska do rąk Alverde │Serum odmładzające Artdeco │Żel do kąpieli Altera

Witam,

W moim koszyku kosmetycznym, zawsze znajdzie się grupa produktów, której nie zamierzam poświęcać osobnego miejsca w recenzji. Sama nie wiem dlaczego, bo nie zawsze to są tylko beznadziejne kosmetyki. Po prostu, czasem lubię krótko i na temat. I właśnie dziś tak będzie. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się co nieco o tytułowych produktach zapraszam dalej...



Poniższe kosmetyki stosowałam w duecie - peeling i maska z czarnego bzu do rąk Alverde - dlatego doczekały się wspólnego zdjęcia i takiej recenzji:)...



Producent o peelingu do rąk:
Peeling zawierający drobne cząsteczki krzemionki, które delikatnie, ale skutecznie usuwają martwy naskórek sprawiając, że skóra staje się jedwabiście gładka. Kulkę wielkości orzecha należy wmasować w wilgotne dłonie a następnie dokładnie spłukać. Produkt przebadany dermatologicznie, oparty na roślinnych składnikach z kontrolowanych upraw.


Skład:
Aqua, Glycerin, Alcohol*, Sodium Coco-Sulfate, Hydrated Silica, Sodium Lactate, Xanthan Gum, Sambucus Nigra Flower Extract*, Acacia Fernesiana Flower Extract*, Citrus Aurantifolia Fruit Extract*, Maris Sal, Sodium Cocoyl Glutamate, Disodium Cocoyl Glutamate, Hydrogenated Jojoba Wax, Cellulose, Xylitol, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Polygonum Fagopyrum Flour, CI 77289, Simmondsia Chinensis Seed Extract*, Hydrogenated Castor Oil, Ascorbyl Palmitate, Algin, CI 77492, Parfum**, Limonene** Linalool**

* ingredients from certified organic agriculture
** from natural essential oils


Producent o masce do rąk:
Maska do rąk z ekstraktem z czarnego bzu i akacji regeneruje sucha skórę, intensywnie pielęgnuje. Dzięki zawartości masła shea i olejku migdałowego zapewnia odpowiednie nawilżenie. Wygładza suche i spierzchnięte dłonie, sprawia, że bledną tzw. plamy starcze. Należy nałożyć grubszą warstwę i pozostawić na co najmniej 5 minut lub na noc. Produkt przebadany dermatologicznie, oparty na roślinnych składnikach z kontrolowanych upraw.


Skład:
Aqua, Glycine Soja Oil*, Glycerin, Alcohol*, Butyrospermum Parkii Butter*, Glyceryl Stearate Citrate, Myristyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Silica, Caprylic/Capric Triglyceride, Sambucus Nigra Flower Extract*, Acacia Farnesiana Flower Extract*, Citrus Aurantifolia Fruit Extract*, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Persea Gratissima Oil*, Vitis Vinifera Seed Oil*, Sodium PCA, Mangifera Indica Seed Butter, Sodium Hyaluronate, Bisabolol, Hydrolyzed Jojoba Esters, Maris Sal, Xanthan Gum, Hydrogenated Palm Gycerides, Hydrogenated Palm Kernel Gycerides, Hydrogenated Lecithin, Jojoba Esters, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Beta-Carotene, Ascorbyl Palmitate, Parfum**, Limonene**, Linalool**

* składniki pochodzące z rolnictwa ekologicznego,
**  z naturalnych olejków eterycznych.


Oba produkty w ilości 50 ml, zapakowane w identyczne tubki (różnica wyłącznie w opisie) o przyjaznej oku szacie graficznej.
Jak zaznaczyłam na początku, stosowałam zawsze razem, rozpoczynając ten domowy zabieg od peelingu. Tarcie delikatne, ponieważ konsystencja specyfiku przyjemnie kremowa. Po osuszeniu rąk na ok. 5 min. nakładałam maskę, całość kończyłam wsmarowując krem w dłonie.
Pamiętam, że po którymś z produktów czułam swędzenie na rękach i to od początku użytkowania. Ponieważ nie było to jakieś drastyczne, kontynuowałam stosowanie preparatów. Ręce po nich były faktycznie gładsze i przyjemnie pachniały. Jednak nie uważam, aby te produkty były niezbędnikiem w mojej kosmetyczce. I też na tyle mnie nie zawojowały bym kiedykolwiek do nich wróciła. Ot taka nie do końca udana przygoda;).


Cena: każdy ok. 3-4 euro/ ok. 20 zł



Serum odmładzające Artdeco z serii Skin Yoga...



Producent:
99,8% naturalnych składników. To serum ujędrniające, ma delikatny teksturę, która wtapia się w skórę i jest doskonałym przeciwzmarszczkowym dodatkiem przy  pielęgnacji skóry. Olej buriti jest bogaty w witaminę A i odżywia skórę, zapewnia ochronę antyoksydacyjną, dając jednocześnie skórze długotrwałe nawilżenie i nadając elastyczności.
Aktywny składnik RevinAge to kompleks na bazie roślin, dba o naturalną syntezę kolagenu i elastyny ​​oraz zmniejsza zmarszczki; bogaty w witaminę E.
Serum Youga Skin ani-age pozostawia skórę odmłodzoną z blaskiem, a drobne linie i zmarszczki są wyraźnie zredukowane.

 
Skład:
Aqua (Water), Alcohol, Glycerin, Dicaprylyl Carbonate, Triticum Vulgare (Wheat) Starch, Microcrystalline Cellulose, Glyceryl Caprylate, Cellulose Gum, Cetearyl Alcohol, Sodium Cetearyl Sulfate, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Sodium Hyaluronate, Mauritia Flexuosa Fruit Oil, Bidens Pilosa Extract, Elaeis Guineensis (Palm) Oil, Gossypium Herbaceum (Cotton) Seed Oil, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil, Physalis Angulata Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Ormenis Multicaulis Flower Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Mica, Ci 77891 (Titanium Dioxide).


30 ml białej mazi otrzymujemy w opakowaniu tylu airless - najbardziej higienicznym, co zdecydowanie lubię - z przyjazną szatą graficzną.
Zapach i konsystencja na plus. Podobnie aplikacja i wchłanianie. Jednak to już wszystkie zalety, ponieważ moim skromnym zdaniem to serum nie robi nic, a przynajmniej nie zauważyłam tych wszystkich efektów, o których wspomina producent.
Było mi kompletnie obojętnym czy serum stosuję czy nie, bo wszystko było tak samo. Nie widzę najmniejszego sensu powrotu do produktu.
Dodam jedynie, że dotychczas nie znalazłam serum w postaci kremowej czy żelowej, które dałoby na moim licu jakieś zauważalne, gołym okiem, rezltaty, co innego sera olejowe czy oleje...


Cena: w promocji zapłaciłam ok. £14/ w Pl ok. 90 zł




Żel do kąpieli z makiem i migdałami Alterra - edycja limitowana...



Producent:
Każda skóra zasługuje na indywidualną pielęgnację. Żel pod prysznic Alterra rozpieszcza skórę i delikatnie ją oczyszcza. Receptura z ekologicznym ekstraktem z kwiatów maku, migdałów i atlantycką solą morską dostarcza odprężenia pod prysznicem i uczucia zadbanej skóry. Wyjątkowy zapach czerwonych jagód porusza zmysły. Dobra tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie. Produkt nie zawiera substancji pochodzenia zwierzęcego.


Skład:
Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Lauryl Glucoside, Maris Salt, Parfum**, Betaine, Papaver Rhoeas Flower Extract*, Prunus Amygdalus Dulcis Extract*, Sodium PCA, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Cocoyl Glutamate, Alcohol*, Limonene**, Citral**.

* składniki pochodzące z rolnictwa ekologicznego,
** z naturalnych olejków eterycznych.


W klasycznym, alterrowym, plastikowym opakowaniu  otrzymamy 250 ml przeźroczystego żelu...




 Kluczowym elementem i powodem, dla którego sięgnęłam po ów, jest zapach. W przeciwieństwie do pozostałych żeli (jakie miałam oczywiście, czy wąchałam w sklepie), ten jeden nie trąci sztucznością:). Jest przyjemny i to na tyle, że chętnie po niego sięgałam. Nie wiem czy wysusza, na pewno myje, a to w moim wypadku wystarczy, jeśli chodzi o żele pod prysznic. Ponieważ i tak zazwyczaj biorę kąpiel w olejkach, czy kulach etc., używam scrubów, zatem dla mnie żel to przede wszystkim uzupełnienie pielęgnacji, choć bywa, że solo też po nie sięgam. Ale zmierzam do tego, że mnie wystarczy udany aromat i mycie, jeśli jakoś drastycznie nie wysusza, to nie mam z tym problemu...;). Kończąc już ten mętny wywód, po ten żel warto wyciągnąć rękę - oczywiście, jeśli Wam się zapach spodoba...


Cena: ok. 6 zł



Tonik z algami morskimi - Alvere...



Producent:
Tonik z wyciągiem z alg morskich. Odświeża i oczyszcza cerę. Przeznaczony dla skory normalnej i mieszanej. Zapobiega utracie wilgoci w skórze, poprawia ogólny wygląd cery. Naturalna gliceryna bardzo dobrze nawilża skórę.


Skład:
Aqua, Alcohol, Glycerin, Sodium lactate, Lactic Acid, Algae Extract, Parfum (Essential Oils), Limonene.

* składniki pochodzące z rolnictwa ekologicznego,
** z naturalnych olejków eterycznych.


W zwykłej butelce z plastiku zakupiłam 150 ml toniku. Alkohol na drugim miejscu składu robi swoje. Zdecydowanie wpływa na zapach produktu, może nie do tego stopnia, jak w toniku Alterry, który opisywałam tutaj, jednak wystarczająco, by mnie zniechęcić. Wystarczająco, bym miała poczucie, że sięgam po drinka - w dodatku taniego! Sam zapach dyskwalifikuje produkt w moich oczach.
Byłam jednak łaskawa i dałam mu szansę. Jednak moja wrażliwa twarz na takie specyfiki reaguje podrażnieniem - zaczerwienienia i pieczenie. Choćbym nie wiem jak bardzo chciała, nie mogę i nie zamierzałam się katować. Kolejny tonik wylądował w odpływie zlewu... Koniec opowieści;).


Cena: ok. 3 euro/ 12 zł



Znacie któryś z powyższych kosmetyków?
Co Was kosmetycznie zachęciło bądź zniechęciło ostatnio?


pozdrawiam

niedziela, 14 września 2014

Tydzień w obietywie │ 08

Witam,

Po niejakiej przerwie w serii "Tydzień w obiektywie", przychodzę do Was z kontynuacją. Ten mini projekt cieszył się powodzeniem, zatem z przyjemnością do niego wracam:).
Dziś to będzie taki misz - masz, niekoniecznie z fotkami wyłącznie z minionego tygodnia, ale o tym dalej. Jeśli macie ochotę, zapraszam...





  • w sumie czasowo od końca... wczoraj w naszej wsi był Tour of Britain i z rańca wystartowali kolarze w trasę. Potem dla dzieci pojawiło się sporo darmowych atrakcji, jak: wspinaczka po ścianie - nasza małpka świetnie sobie poradziła:P, symulacja deski surfingowej - tutaj ciutek gorzej, i wreszcie walka wręcz, jednak kolega okazał się na tyle nieporadny, że ledwo sam się utrzymywał na pozycji...,
  • z Pl nazwoziłam kaw sypanych - także dla siebie, bo postanowiłam przerzucić się na zdrowszą, tę z filtra,
  • lunch z małżem - tak wiem, że nie zdrowy:P


Poniżej wspomnieniowo, momentami bardzo mocno...:P



  •  od lewej, tort na urodzinach mojej mamy - z ostatniego pobytu w Pl,
  • słodki siostrzeniec z jesiennym fantem:),
  • a po prawej lol - cofam  się o jakieś 10 lat... trochę celowo wygrzebałam to zdjęcie, czas wrócić do diety... ponowić ćwiczenia - zapewne już nie osiągnę szczupłości ze zdjęcia, ale warto dążyć...,
  • sałatka to droga ku temu, a nie jak wcześniej:P,
  • ostatnie wspomnienie - pierwsza w życiu kartka jaką zrobiłam... dałam małżowi, zaprzepaścił - zostało tylko zdjęcie, które dodałam, bo pojawiło mi się po restarcie telefonu, choć większa część fot i kontaktów odeszła w niebyt...


a jeśli macie ochotę być ze mną na bieżąco, zapraszam na Instagram...

http://instagram.com/patrycjapieguska




Mam nadzieję, że Wasz tydzień też minął kolorowo,
a plany na kolejny macie równie ambitne:). Dajcie proszę znać...

pozdrawiam

czwartek, 11 września 2014

Otulające masło do ciała │Pat&Rub ♥

Witajcie,

Nie dalej, jak na początku wakacji opisywałam Wam scrub do ciała - tutaj, którego zapach i działanie mnie zdecydowanie zachęciły, ba wręcz rozochociły. Dziś natomiast mam przyjemność pokazać z tej samej serii i marki mało do ciała Pat&Rub...



Producent:
Masło o ciepłym, otulającym zapachu naturalnej wanilii, karmelu i cytryny oraz konsystencji tortowego kremu. Bogactwo i wysokie stężenie maseł i olejów roślinnych sprawiają, że nawet bardzo sucha skóra staje się znakomicie nawilżona i uelastyczniona. Efekt zauważalny jest już po pierwszym użyciu. Do stosowania od stóp po dekolt.


Skład:
Aqua, Butyrospermum Parkii , Caprylic/Capric Triglyceride, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Orbignya Oleifera Seed Oil, Citrus Limon (Lemon) Fruit Extract, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Olive (Olea Europaea) Oil, Hydrogenated Olive Oil, Myristyl Myristate, Glyceryl Stearate, Stearic Acid, Cetearyl Glucoside, Squalane, Parfum, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Citral, D-Limonene, Linalool.


W zgrabnym, solidnym, plastikowym słoiku nabyłam 250 ml białej mazi z (wszystkim raczej doskonale znanej) naszej rodzimej firmy Pat&Rub.
Seria otulająca (bo z niej właśnie pochodzi rzeczone masło) została wypuszczona na rynek w 5 urodziny marki. Jednak sadzę, że powodzenie linii, przyczyniło się do - po pierwsze: wprowadzenia  oferty na stałe, po drugie poszerzenia asortymentu w jej obrębie. I tak, na dzień dzisiejszy poza podstawowymi: scrubem, masłem do ciała i balsamem do rąk, z serii otulającej mamy: żel, olejek, balsam do ciała i balsam do stóp, lol.
Wracając jednak do masła. Zapach, to jest to co w moim przekonaniu szczególnie mnie przyciąga do serii.  Jest to subtelna woń karmelu, z przebijającą się nutą waniliową złamaną cytryną. W efekcie otrzymujemy ciepły i przytulny aromat, umilający chłodniejsze popołudnia czy wieczory:). Konsystencja jest dla mnie idealna, bardziej rzekłabym zwarta, acz delikatnie i gładko sunie po ciele...






Wchłania się znakomicie, świetnie odżywiając, długotrwale nawilżając i delikatnie napinając naszą skórę. Ciało pozostawia aksamitne i niezwykle przyjemne w dotyku. Masło dosłownie otula nas ciepłą chmurką aromatu i mgiełki. Przyciąga owady... prrr się rozbujałam :P
A poważnie, jest tak jak być powinno, jest tak, jak marzymy by było:). Zapach, konsystencja, działanie na medal, ale nie byle który, a złoty. Fantastyczny, zielony skład - sama natura zamknięta w rozkosznym aromacie. W połączeniu z korzystnymi ofertami promocyjnymi P&R otulające masło do ciała, jawi się nam ideałem w swojej kategorii - jak na razie:).


Cena: regularna 75 zł, ale Pat&Rub często raczy nas licznymi promocjami:)


Ręka do góry, kto miał już okazję poznać tę serię...
Jakie są Wasze wrażenia?
A może znacie inne naturalne, tak dobre masła?


pozdrawiam

środa, 10 września 2014

Sierpniowe nabytki

Witajcie,

Zdaję sobie sprawę, że nasze cudowne, kosmetyczne sprawunki cieszą się zainteresowaniem. Pytałyście, zatem jestem z ogromem zdjęć moich nowości. Sama zawsze także z zapartym tchem podglądam Wasze nowe wspaniałości, zatem jeśli macie ochotę, zapraszam na przegląd koszyka...

 
Pierwsze zdobycze poczynione w Rossmannie w Pl...



  • odkrycie tego sierpnia Facelle - płyn do higieny intymnej,
  • krem ochronny dla dzieci Babydream,
  • dezodorant w kulce Crystal essence,
  • mleczko do kąpieli dla mam Baybedream - z powodzeniem także myję nim pędzle,
  • mleczko waniliowe do ciała Wellness & Beauty,
  • granulki do kąpieli  Wellness & Beauty,
  • scrub do ciała Wellness & Beauty,
  • gąbki do twarzy, które wielbię przy zmywaniu maseczek.

W sprawie Wellness & Beauty - warto przyglądać się składom, bo te co wybrałam są przyzwoite. Jedynie granulki miały małego brzydala, ale chciejstwo posiadania owego gadżetu zwyciężyło;).
  


  • oliwki do ciała Babydream,
  • chusteczki Babydream,
  • olejek do twarzy Alterra - bardzo łady skład,
  • mydło Alterra,
  • sól Issana - też dobry skład:),
  • maseczki do twarzy White Flower - ta sama marka z jakiej w zeszłym roku nabyłam błoto - tutaj. Może poszerzają asortyment? Byłoby miło, bo zapowiadają się bardzo dobrze:).


Zakupy poczynione on-line przed moim przylotem do Pl - już na mnie czekały:)...







  • olej Perilla z Avebio - ponoć przebija argan, ale co z tego, kiedy trąci rybą,
  • peeling i maska do twarzy 2 w 1 Phenome - polowałam na ten specyfik od pewnego czasu i wreszcie jest:),
  • olejek przeciw wypadaniu włosów Phenome - zobaczymy, czy sobie poradzi,
  • pasty Dabur z neem - a najlepsze, że jak wróciłam do UK, znalazłam się w sklepie, gdzie dokładnie te pasty są dostępne, także teraz mam pod ręką:),
  • książka, której też już czas jakiś wypatrywałam, właściwie to po przeczytaniu dwóch recenzji wiedziałam, że nabędę - wyczekiwałam tylko okazji  Ziołowy Zakątek, Klaudya Hebda - autorka bloga o tym samym tytule - tutaj...

Oczywiście wybrałam więcej książek, ale tutaj pokazuję w temacie;)...



Nabytki ze Starej Mydlarni, a także ze sklepu ziołowego (tutaj wzięłam jeszcze kilka drobiazgów, jak suszone owoce goi czy Ksylitol etc.) i olejek, który przyjechał prosto z nad morza, dzięki mej dobrej koleżance - dzięki:)...



  • wychwalany, lekki krem brzozowy do twarzy Sylveco,
  • krem do stóp Sylveco
  • olejek karotenowy Stara Mydlarnia,
  • olejek do demakijażu Clochee - marka, która intryguje mnie od pewnego już czasu...


Przytargane z Sephory:)...



  • krem do rąk z serii otulającej, która wpisała się w mój aromatyczny gust Pat&Rub,
  • żel do kąpieli AA Nature,
  • krem do rąk AA Nature,
  • krem do rąk Sephora - o dziwo z bardzo ładnym składem,
  • kredka wodoodporna do oczu Sephora,
  • pomadka Make Up For Ever - właściwie to ta trwała farbka...

W tym miejscu ślę słodkiego buziola z podziękowaniami do Agi, która udostępniła mi swą kartę ze smacznym rabatem:).



Pierwsza w życiu wizyta w drogerii Natura :D...



  • tusz do rzęs Maybeline,
  • krem pod oczy Flos-lek - dla małża, bo dla takich obciążąjących oczy komputerem,
  • kuleczki Kobo,
  • pigment Kobo w kolorze, który od razu mnie porwał Frosty White,
  • maseczki - teraz nie pamiętam jakiej firmy, ale ze ślicznym składem:)...


Te zakupy darzę szczególnym sentymentem, gdyż poczyniłam je z przesympatyczną Ewą z bloga Nietestowane Piękno tuż przed smaczną kawą:). Żałuję jedynie, że czas nam zleciał nieubłaganie prędko i zdecydowanie miałyśmy go za mało. Byłyśmy też w Rossmannie i również wspólnie wypełniłyśmy koszyk, jednak Caudalie najbardziej mi o naszym spotkaniu przypomina. Ewa, serdecznie dziękuję i chcę więcej i więcej:D...



  • woda winogronowa,
  • żel do kąpieli - przepiękny zapach:),
  • balsam do ust,
  • kremy do rąk i ogromna masa próbek, których nam nie żałowała farmaceutka z apteki:)...


Zamówione w Avonie wody toaletowe: dla małża Black Suede Touch. Dla mnie Premiere Luxe i upominek od mamy w ślicznym świeżym zapachu Scent Essence:)... Na zdjęciu brakuje wody, którą zaraz po przylocie szczapiłam w Rossmannie Adidas - ten ciemno zielony...





Kolejne podarunki, za które moje kochane z całego małego serca dziękuję, otrzymałam od Ewy (tak, osóbki, z którą dorwałyśmy Caudalie) i od Marty z Geometry Of Nature. Jesteście wspaniałe!!!



:)



Może wydam Wam się dziwna, ale to moje pierwsze "maczki", zakupione na lotnisku przed lotem do Pl. Niestety (albo stety) nie mam w pobliżu stoiska z tymi cudami... Zatem na dobry początek pomadka Mac, o kremowym wykończeniu, w kolorze Fast Play i kredka do oczu w szarości. Ogólnie z obu jestem szalenie zadowolona:)...






A tu już nabytki, których dokonałam przed wylotem do Pl i po powrocie...



  • baza pod makijaż - w sumie maseczka, ale stosuje się  także jako primer - Clarins. Składowo powiedzmy sobie nie do końca czysto, ale wzięłam na próbę,
  • wyczekany bronzer Bahama Mama z The Balm - już się kochamy:),
  • wspaniała pomadka w kolorze wina Shisheido - pokuszona zostałam przez Martę - tutaj,
  • pędzelek do ust z Zoeva - firma mnie pozytywnie zaskakuje:).


I prawie ostatnie produkty, to taka wisienka na torcie:). Pochodzą ze współpracy, o której już mogę wstępnie powiedzieć, że jest niesamowicie sympatyczna i zapowiada się na na kolejną wyjątkową kooperację, lol - Skarby Syberii...



  • żel pod prysznic Pna Colda Eco Hysteria,
  • scrub do ciała " Śmietanka i ziarna kawy"  Receptury Babci Agafi,
  • zmiękczający peeling do stóp Babuszki Agafi,
  • płyn do kąpieli "Przed snem" dla dzieci Mama & Baby Organics,
  • i oczywiście nie odbyło się bez niespodzianki dziękuję:). Dodatkowy produkt dla mojego dziecia szampon i płyn dla dzieci Kinder Natural & Organic - chyba pierwszy raz po 20 latach od zakończenia nauki rosyjskiego, która trwała 12 lat (o zgrozo!), w praktyce mi się przydał, lol. Tak się złożyło, że na tym ostatnim produkcie nie ma polskiej etykiety;).


Na koniec zostawiłam właściwie wspomnienie po wizycie w sklepie Organique - maseczka algowa i próbka kremu dyniowego. Co prawda nabyłam więcej, ale poszło w upominki - tyle radości:)... Miałam wrócić do tego ukochanego butiku, ale stało się inaczej, zatem za rok Organique strzeż się:P... 



A drugi tajemniczy produkt, to balsam do pielęgnacji biustu Love 2 Mix Organic. A z nim wiąże się przemiła historia...
Za poprzednim pobytem w Pl, zamówiłam kosmetyki ze Skarbów Syberii. Niestety nie otrzymałam tego właśnie specyfiku. Po czasie napisałam do sklepu i ku mojemu niekłamanemu zaskoczeniu otrzymałam szybką odpowiedź, że produkt został wysłany na mój adres (w Pl) i dodatkowo, w ramach rekompensaty otrzymałam voucher do wykorzystania w owym sklepie na kwotę ceny balsamu, lol...
Celowo o tym piszę, bo gdyby w taki sposób wszystkie sklepy nas traktowały, to podejrzewałam, że dwukrotnie powiększyłyby swoje obroty i zyskiwały wielokrotnie większe rzesze klientów...
Szczerze i radośnie dziękuję pracownikom Skarbów Syberii za dopieszczenie, rozpieszczenie, uczciwość i jakość obsługi, której sobie życzę ze wszelkich instytucji:)...



Mam nadzieję, że przebrnęliście dzielnie przez długaśnego posta,
nafaszerowanego zdjęciami i teraz powiecie mi co znacie, co chcielibyście poznać?
A jakie nowości zagościły w Waszych koszykach w sierpniu? Spełniacie chciejstwa regularnie?


pozdrawiam

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *